Piąta, jubileuszowa Miłosławska Odwilż Teatralna rozpoczęła się działaniem Pan Sławek – Wernisaż IV. Osadzony w teatrze poezji, po trosze w teatrze ubogim i teatrze zabawy spektakl, to pogranicze, wernisażu i działania teatralnego. Wersja przygotowana na Odwilż była mimo znamion próby kontrolowanej, zdecydowanie bardziej spektaklem w sensie stricte, niż poprzednie.
Miłosławska Odwilż Teatralna organizowana jest przez Stowarzyszenie Kulturalny Miłosław i Starostwo Wrzesińskie. Gospodarzem Odwilży jest Teatr Terminus A Quo z Nowej Soli. Prawdę mówiąc, pierwsze cztery edycje wypełniały spektakle właśnie ekipy Edwarda Gramonta. W tym roku — Kulturalny Miłosław zaprosił na spektakl otwarcia właśnie Teatr w Depozycie z gnieźnieńskiego MOK-u, natomiast w drugim dniu oprócz przedstawień Terminusów widzowie zobaczyli także wrzesiński Teatr OtCzapy.
Wymarzone miejsce dla Depozytów
Przestrzenią, w której odbywają się wszystkie działania Odwilży jest poewangelicki kościółek, spadek po dużej niegdyś społeczności niemieckich protestantów, która zamieszkiwała Miłosław. – Kościółek poewangelicki w Miłosławiu, to właśnie taka przestrzeń idealna dla działań teatrów nierepertuarowych, które nie potrzebują czystego podziału: scena, proscenium, kulisy, widownia. Granie blisko widza, i to w szczególnym miejscu to zdecydowanie przyjazna rzeczywistość – mówi Jarek Mikołajczyk prowadzący Teatr w Depozycie.
W pierwszej wersji Teatr w Depozycie miał przywieść także Komorę jedno z najbardziej duchowych działań Teatru Wizji i Medytacji Czerwona Główka. Prawdopodobnie pomysł znajdzie realizację w przyszłym roku. Przypomnijmy Komora to działanie przestrzenno-medytacyjne adresowane dla jednego widza, a raczej uczestnika. Pozostawienie jednej osoby sam na sam z przestrzenią i wnętrzem symbolicznej Arki – Komory, kryjącej Mandylion w pustym byłym kościele, byłoby chyba zwieńczeniem wizji Sławomira Kuczkowskiego.
Mimo że Komora nie dotarła w tym roku do Miłosławia, to właśnie Pan Sławek rozpoczął Odwilż. – Oczywiście, ten ładunek emocjonalny i mistyczny, wyczuwalny jest najmocniej przez mnie i Tymka. My opowiadamy tu o przyjacielu, który odchodził z pełną świadomością, boleśnie, ale też pięknie. Moja bajka, która tym razem pojawia się w środku, opisuje moje spotkanie ze Sławkiem dzień przed jego śmiercią. Ta bajka to bardzo rzeczywista to raczej realizm mistyczny niż magiczny. Myślę jednak, że młodzi ludzie z Teatru w Depozycie, mają coraz większą świadomość albo wyczucie, że obcują z tajemnicą, nie ma tu znaczenia ich religijność, lub jej brak. Mistyka Sławka Kuczkowskiego wpisuje się w dwie uniwersalne wartości: Dobro i Piękno, jeśli choć w małej części udaje nam się to unieść to przesłanie to nic więcej nam nie potrzeba – dodał Jarek Mixer Mikołajczyk.
Usuwanie Alejandry – monodram Justyny Dywańskiej, przygotowany przez młodą aktorkę z Chełma pod okiem Edwarda Gramonta ubogi w rekwizyty spektakl na tekstach Alejandry Pizarnik, to przejmująca opowieść z pogranicza realizmu magicznego. Edward Gramont z upodobaniem sięga po teksty iberoamerykańskie i pewną poetykę Ameryki Południowej.
Alejandra Pzarnik urodzona w Buenos Aires poetka i malarka wywodząca się żydowskiej rodziny ukraińskiej, jeż życie i teksty to świetny materiał na monodram. Potwierdziła to pracująca od niedawna pod kierunkiem GramontaJustyna Dywańska. Jej Uprowadzenie Alejandry magnetyzuje emocjami, przy niezwykle ubogich środkach teatralnych. Właściwie cała wewnętrzna historia Alejandry z pogranicza egzorcyzmu i duchowości laickiej, skontrastowanej realizmem magicznym rysowana jest przez Dywańską niezwykłym skupieniem wewnętrznym. Trzeba przyznać, że pokazany w Miłosławiu monodram daleki był od często eksplorowanych „nadmiernie” przez Edwarda Gramonta emocjonalnościach grania z trzewi na specyficznym krzyku. Bardzo dojrzała miejscami wyciszona, ale nadal introwertyczna, za to dynamiczna gra i prowadzenie aktorki przez reżysera utrzymała uwagę widza przez cały spektakl. To był zdecydowanie bardzo dobry monodram.
Teatr w Depozycie, działa w MOK-u, już sama nazwa jest nawiązaniem do tego, że w posiadaniu Teatru są rekwizyty i elementy scenografii Teatru Wizji i Medytacji Czerwona Główka. Pierwszy spektakl oparty jest o teksty Sławomira Kuczkowskiego i bajkę Pan Walizka żegna Przyjaciela autorstwa Jarka Mikołajczyka.
Spektakl został bardzo dobrze przyjęty przez publiczność. Ciekawym zabiegiem okazało się wprowadzenie dudów średniowiecznych jako klamry. – Cztery osoby przejęły swoje mikro scenki na ostatniej próbie, tak już jest w grupach z młodzieżą, że okazuje się przed samym wyjazdem, że część ekipy nie da rady. Wszystkie „zastępstwa” wypadły dobrze, podobnie zastąpienie pieśni o smutku dudami Mikołaja – trafiło. Ten występ jest jednak dobrą robotą i tych, którzy być nie mogli; wszyscy się ubogacamy –pointuje nasz Naczelny (Jarek Mikołajczyk). Kolejny raz Pan Sławek zagrany zostanie najprawdopodobniej 19 maja w MOK. Teatr w Depozycie zapowiada rozszerzenia.
Wieczór monodramów Terminus solo
Teatr Terminus A Quo to autorski projekt Edwarda Gramonta, człowieka, który od 40 lat prowadzi teatralny fenomen z Nowej Soli. Osadzony początkowo bardzo mocno w metodzie Jerzego Grotowskiego, Terminus nieprzerwanie działa od 1976 roku. W Wikipedi czytamy:
„Na przestrzeni 40 lat swojej działalności grupa ma za sobą ponad 200 premier. Są to zarówno spektakle autorskie jak i adaptacje sceniczne poezji oraz działania performatywne. Zespół rokrocznie przygotowuje też spektakle uliczne i widowiska plenerowe, często nawiązujące do lokalnych tradycji, świąt i uroczystości (Winobranie, święta miast, noce muzeów itp). Grupa prowadzi też warsztaty teatralne, a także organizuje kilkudniowe imprezy artystyczne w Nowej Soli dla innych teatrów offowych oraz turnieje poetyckie (Meeting Teatrów Alternatywnych, Grudniowa Noc Teatralna, Turniej Poetycki o Pierścień Kingi)
Założycielem teatru, reżyserem wszystkich przedstawień i autorem większości z nich jest Edward Gramont. W teatrzeTAQ pierwsze kroki na scenie stawiała aktorka Magdalena Różczka”.
Teatr Edawarda Gramonta to grupa, która dzięki samemu liderowi ma wiele artystycznych przyjaźni, między innymi przyjacielem grupy był wspomniany Sławomir Kuczkowski, od 5 lat przyjaźń zaś z Kulturalnym Miłosławiem owocuje Odwilżą Teatralną. W pierwszym dniu jubileuszowej Odwilży aktorzy Gramonta pokazali 3 monodramy.
Idzie Grześ przez wieś… Konrad Gramont.
Przez urodzenie, Konrad Gramont związany z Teatrem Terminus A Quo od dziecka, kontynuuje dzieło ojca, podobnie jak jego brat Eliasz. Trzeba jednak przyznać, że pewne piętno Gramonta, jest przefiltrowane przez osobowość aktora. Nie mamy w tym przypadku do czynienia z kalką.
Monodram Idzie Grześ przez wieś, pokazał przede wszystkim, że Konrad Gramont w pełni panuje nad tym, co dzieje się pomiędzy publiką a aktorem. Świetnie wciąga w interakcje upatrzoną osobę z widowni, z której czyni niejako partnera. Aktorsko porusza się po utartych środkach wyrazu, odrobina przerysowań, niekiedy trochę kabaretowej improwizacji. W tym wszystkim jednak konsekwentnie zmierza do wygrania pewnego przesłania, dość poważnego.
Mamy tu do czynienia z pozornie lekkim tekstem budowanym na sentymentalnych wspomnieniach, momentami zupełnie śmiesznymi sytuacjami scenicznymi, by w końcu tekst stawał się coraz bardziej przejmującym, zaangażowanym namysłem nad losem człowieka. W tej nieco poważniejszej części młody Gramont nie chwyta się już sztuczek i trików teatralnych, mamy głęboką emocjonalną grę półcieni. Powaga, żadnej beki i mrugania do publiki, których w pierwszej części było sporo. Wszystko wskazuje na to, że to zabieg zamierzony. Przy czym warto zaznaczyć, jeśli to teatr zaangażowany, to nie jest to jakieś amorficzne lewackie zaangażowanie społeczne, jest to zaangażowanie pełne troski o człowieka, a nie o normy społeczne. Bardzo mocny prosty scenograficznie monodram do zagrania wszędzie.
Cocaine świeża rzecz od Magdaleny Budzyniak. Podobnie mocne przedstawienie pokazane przez jedną z aktorek charakterystycznych Teatru Terminus A Quo, opisze dla Popcentrali Ewa Jenek już wkrótce. Nasi pozostali redaktorzy, odjechali z Odwilży tuż przed Cocaine. Wywieźliśmy świetne wrażenia, momentami zostaliśmy poruszeni, to chyba istota Odwilży udało się odtajać i odetchnąć.